Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość.
^^Oczami Marco. Tydzień później^^
Każdego dnia z Olą poznajemy się na nowo. Dużo się o Sobie dowiedzieliśmy. Dzisiaj młoda wychodzi ze szpitala. Obiecałem, że po nią przyjadę.
O 10.30 zwlekłem się z łóżka. Cholernie zaspany poszedłem wziąść szybki pryśnic. Później zjadłem śniadanie. Nie miałem ogarnięcia w czasie, zresztą jak zawsze. Spoglądając na zegar, który wisiał na ścianie, nad moim krzesełkiem, zoriętowałem się, że u Oli muszę być za 10 minut. Była już 11:50.
Nie patrząc na nic szybciutko się ubrałem, wziąłem kluczyki z szafeczki i wyszedłem z domu.
Spóźniłem się. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu nic. To ja za późno wstałem i jak zawsze się "Ślimaczyłem". Mam nadzieję, że Piszczkówna się na mnie nie fochnęła.
^^Oczami Olki^^
Siedziałam spakowana na łóżku i grzebałam w telefonie. W końcu weszłam na "fejsa" i ogarnęłam co tam się dzieje. Dużo moich znajomych napisało do mnie. Dobrze mieć takich ludzi przy sobie. Wśród nich był Przemysław Tytoń. Z uśmiechem westchnęłam.
Cześć Ola. Dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu.
Jak się czujesz ?
W martwieniu się o mnie Tytek był najlepszy. Mimo naszych przeżyć razem nie skończyliśmy naszej upojnej znajomości, na seksie i papierosie.
Hej Przemek. Właśnie dzisiaj wychodzę ze szpitala.
Kto Ci powiedział o tym ? :)
Tytoń mi odpisał dość szybko. Byłam pewna tego, że o wszystkim powiadomił go Łukasz bądź Kuba. Oni w trójkę mieli ze Sobą zawsze dobre kontakty. Mimo tego, że Łukasz dowiedział się o "nas" i "nas' jako całość nie było tylko "nas" jako jednostki. Ich znajomość się nie skończyła, dalej się na zgrupowaniach wygłupiali.
Olcia nie ważne kto. Ważne, że wychodzisz ze szpitala.
Przykro mi we związku z Twoją chorobą.
Dla mnie Tytek ważne, wiec Proszę o to, żebyś mi powiedział.
Kocham Cię !!!!
Cooo ? Co ty w ogóle pieprzysz ?
Wywołało to we mnie lekki szok. O ile dobrze wiem On ma żone, a o dziecku wiem na 100%.
Nie nic. To nie do Ciebie ;)
Jak nie do mnie ? To w takim razie do kogo ?
Znowu zdradzasz Sylwię ?
Do Asi. Znajomej Sylwi.
Mój były kochanek do tej pory nie nauczył się kłamać. Sylwia nigdy w życiu nie miała znajomej Asi. I pewnie nic sie w tym nie zmieniło. Ewka się pytała żonę Tytka o wszystko na zgrupowaniu. I ta jej wyśpiewała jak zawsze wszystko dokładnie.
Mój spokój zagłuszyła Blondyneczka z BVB. Wbiegł do sali bardzo zdyszany.
- Przepraszam Olcia za spóźnienie - dyszał ze zmęczenia.
- Spokojnie nie focham się.
- Ufff to dobrze - usiadł obok mnie. Pachniało od niego perfumami bardzo ładnymi. Wtuliłam się w niego.
- A ty co ? - odwzajemnił mojego tulasa.
- Ładnie od Ciebię pachnie - przytuliłam go jeszcze mocniej.
- Wariatka. Idziemy już ? Nie lubie zbytnio szpitali - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam.
Marco wziął moje walizki i szybciutko udaliśmy się do wyjścia. 10 minut później siedziałam już wygodnie w sportowym aucie Reusa. Blondas mówił, że lubi ostrą jazdę i też dlatego kupuje drogie sportowe cacka. Wyruszyliśmy.
Marco jechał bardzo szybko, bywały momenty, w których strasznie się bałam. Przez jego wybryki zatrzymała nas policja. Jechał za szybko po zwykłej miejskiej ulicy, a nie po autostradzie. I dla tego właśnie dostał mandat w wysokości 100Euro. Blondynka w ogóle się tym nie przejął, zaśmiał się i zwolnił swoją jazdę. Naszła mnie myśl dlaczego tacy drogowi piraci jak Reus dostaja prawo jazdy do ręki. No ale cóż ja nic niestety nie zmienie....
^^Z perspektywy Marco^^
Nie pierwszy raz dostaje na tym odcinku drogi mandat. No ale cóż jutro go zapłace i będę miał z glowy. Olcia troszkę się bała tej jazdy, nie chciała dać tego po sobie poznać, lecz jej się to nie udało. Przywiozłem ją do domu, wypakowałem jej walizki. Zadzwonił do mnie ktoś. Odebrałem
- Tak słucham.
- Witaj kocurku. Poznajesz mnie ? - syknął ktoś. Niestety wiedziałem kto to i co się święci.
- Caroline - krzyknąłem
- Nie rozłączaj się nawet.
- Czego chcesz ?
- Marco, skarbie czemu z nerwami ? Doszły mnie słuchy, że spotykasz się z jakimś pulpecikiem. Sprawidziłam to i niestety to jest prawda. - Powiedziała.
- Nie wyzywaj ją. My ze sobą nie jesteśmy. To moja przyjaciółka.
- Reusu czyli to od dzisiaj tak się nazywa ? - zaczęła się śmiać.
- Co ty ode mnie i od niej chcesz ? Zdradziłaś mnie i wyjechałaś z moim kumplem. Zarywałaś do Mario i prawie rozjebałaś mu związek. A teraz masz jeszcze tupet dzwonic do mnie i wyzywać Olcie - darłem się jak jakis nawiedzony. Musiałem, nei pozwole żeby Caroline niszczyła całkowicie moje życie.
- Takiego groźnego Cię kochałam. Dzisiaj o 17:30 masz przyjechać do naszej restauracji, ja będę siedzieć przy naszym stoliku. Jeśli się nie pojawisz. Wyśle stu kilowej słonicy kilka zdjęć i filmików, które Cię całkowicie ośmieszą w jej oczach. O 17:30 pamiętaj ! - Rozłączyła się.
-----------------------------------------------------------------------------
Kochani zostawie was troszkę w niepewnosci :* Trzymajcie się do następnego.
Dziękuje za 6 kom przy poprzednim rozdziale :* Pozdrawiam.
- Wariatka. Idziemy już ? Nie lubie zbytnio szpitali - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam.
Marco wziął moje walizki i szybciutko udaliśmy się do wyjścia. 10 minut później siedziałam już wygodnie w sportowym aucie Reusa. Blondas mówił, że lubi ostrą jazdę i też dlatego kupuje drogie sportowe cacka. Wyruszyliśmy.
Marco jechał bardzo szybko, bywały momenty, w których strasznie się bałam. Przez jego wybryki zatrzymała nas policja. Jechał za szybko po zwykłej miejskiej ulicy, a nie po autostradzie. I dla tego właśnie dostał mandat w wysokości 100Euro. Blondynka w ogóle się tym nie przejął, zaśmiał się i zwolnił swoją jazdę. Naszła mnie myśl dlaczego tacy drogowi piraci jak Reus dostaja prawo jazdy do ręki. No ale cóż ja nic niestety nie zmienie....
^^Z perspektywy Marco^^
Nie pierwszy raz dostaje na tym odcinku drogi mandat. No ale cóż jutro go zapłace i będę miał z glowy. Olcia troszkę się bała tej jazdy, nie chciała dać tego po sobie poznać, lecz jej się to nie udało. Przywiozłem ją do domu, wypakowałem jej walizki. Zadzwonił do mnie ktoś. Odebrałem
- Tak słucham.
- Witaj kocurku. Poznajesz mnie ? - syknął ktoś. Niestety wiedziałem kto to i co się święci.
- Caroline - krzyknąłem
- Nie rozłączaj się nawet.
- Czego chcesz ?
- Marco, skarbie czemu z nerwami ? Doszły mnie słuchy, że spotykasz się z jakimś pulpecikiem. Sprawidziłam to i niestety to jest prawda. - Powiedziała.
- Nie wyzywaj ją. My ze sobą nie jesteśmy. To moja przyjaciółka.
- Reusu czyli to od dzisiaj tak się nazywa ? - zaczęła się śmiać.
- Co ty ode mnie i od niej chcesz ? Zdradziłaś mnie i wyjechałaś z moim kumplem. Zarywałaś do Mario i prawie rozjebałaś mu związek. A teraz masz jeszcze tupet dzwonic do mnie i wyzywać Olcie - darłem się jak jakis nawiedzony. Musiałem, nei pozwole żeby Caroline niszczyła całkowicie moje życie.
- Takiego groźnego Cię kochałam. Dzisiaj o 17:30 masz przyjechać do naszej restauracji, ja będę siedzieć przy naszym stoliku. Jeśli się nie pojawisz. Wyśle stu kilowej słonicy kilka zdjęć i filmików, które Cię całkowicie ośmieszą w jej oczach. O 17:30 pamiętaj ! - Rozłączyła się.
-----------------------------------------------------------------------------
Kochani zostawie was troszkę w niepewnosci :* Trzymajcie się do następnego.
Dziękuje za 6 kom przy poprzednim rozdziale :* Pozdrawiam.