sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 7

Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. 

^^Oczami Marco. Tydzień później^^

Każdego dnia z Olą poznajemy się na nowo. Dużo się o Sobie dowiedzieliśmy. Dzisiaj młoda wychodzi ze szpitala. Obiecałem, że po nią przyjadę. 
O 10.30 zwlekłem się z łóżka. Cholernie zaspany poszedłem wziąść szybki pryśnic. Później zjadłem śniadanie. Nie miałem ogarnięcia w czasie, zresztą jak zawsze. Spoglądając na zegar, który wisiał na ścianie, nad moim krzesełkiem,  zoriętowałem się, że u Oli muszę być za 10 minut. Była już 11:50. 
Nie patrząc na nic szybciutko się ubrałem, wziąłem kluczyki z szafeczki i wyszedłem z domu.


Spóźniłem się. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu nic. To ja za późno wstałem i jak zawsze się "Ślimaczyłem". Mam nadzieję, że Piszczkówna się na mnie nie fochnęła. 




^^Oczami Olki^^


Siedziałam spakowana na łóżku i grzebałam w telefonie. W końcu weszłam na "fejsa" i ogarnęłam co tam się dzieje. Dużo moich znajomych napisało do mnie. Dobrze mieć takich ludzi przy sobie. Wśród nich był Przemysław Tytoń. Z uśmiechem westchnęłam. 


Cześć Ola. Dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu. 
Jak się czujesz ? 


W martwieniu się o mnie Tytek był najlepszy. Mimo naszych przeżyć razem nie skończyliśmy naszej upojnej znajomości, na seksie i papierosie. 

Hej Przemek. Właśnie dzisiaj wychodzę ze szpitala.
Kto Ci powiedział o tym ? :)

Tytoń mi odpisał dość szybko. Byłam pewna tego, że o wszystkim powiadomił go Łukasz bądź Kuba. Oni w trójkę mieli ze Sobą zawsze dobre kontakty. Mimo tego, że Łukasz dowiedział się o "nas" i "nas' jako całość nie było tylko "nas" jako jednostki. Ich znajomość się nie skończyła, dalej się na zgrupowaniach wygłupiali. 

Olcia nie ważne kto. Ważne, że wychodzisz ze szpitala. 
Przykro mi we związku z Twoją chorobą.

Dla mnie Tytek ważne, wiec Proszę o to, żebyś mi powiedział. 

Kocham Cię !!!! 

Cooo ? Co ty w ogóle pieprzysz  ?

Wywołało to we mnie lekki szok. O ile dobrze wiem On ma żone, a o dziecku wiem na 100%. 

Nie nic. To nie do Ciebie ;)

Jak nie do mnie ? To w takim razie do kogo ?
Znowu zdradzasz Sylwię ?

Do Asi. Znajomej Sylwi.

Mój były kochanek do tej pory nie nauczył się kłamać. Sylwia nigdy w życiu nie miała znajomej Asi. I pewnie nic sie w tym nie zmieniło. Ewka się pytała żonę Tytka o wszystko na zgrupowaniu. I ta jej wyśpiewała jak zawsze wszystko dokładnie.
Mój spokój zagłuszyła Blondyneczka z BVB. Wbiegł do sali bardzo zdyszany.
- Przepraszam Olcia za spóźnienie - dyszał ze zmęczenia.
- Spokojnie nie focham się.
- Ufff to dobrze - usiadł obok mnie. Pachniało od niego perfumami bardzo ładnymi. Wtuliłam się w niego.
- A ty co ? - odwzajemnił mojego tulasa.
- Ładnie od Ciebię pachnie - przytuliłam go jeszcze mocniej. 
- Wariatka. Idziemy już ? Nie lubie zbytnio szpitali - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam. 
Marco wziął moje walizki i szybciutko udaliśmy się do wyjścia. 10 minut później siedziałam już wygodnie w sportowym aucie Reusa. Blondas mówił, że lubi ostrą jazdę i też dlatego kupuje drogie sportowe cacka. Wyruszyliśmy.
Marco jechał bardzo szybko, bywały momenty, w których strasznie się bałam. Przez jego wybryki zatrzymała nas policja. Jechał za szybko po zwykłej miejskiej ulicy, a nie po autostradzie. I dla tego właśnie dostał mandat w wysokości 100Euro. Blondynka w ogóle się tym nie przejął, zaśmiał się i zwolnił swoją jazdę. Naszła mnie myśl dlaczego tacy drogowi piraci jak Reus dostaja prawo jazdy do ręki. No ale cóż ja nic niestety nie zmienie....



^^Z perspektywy Marco^^

Nie pierwszy raz dostaje na tym odcinku drogi mandat. No ale cóż jutro go zapłace i będę miał  z glowy. Olcia troszkę się bała tej jazdy, nie chciała dać tego po sobie poznać, lecz jej się to nie udało. Przywiozłem ją do domu, wypakowałem jej walizki. Zadzwonił do mnie ktoś. Odebrałem
- Tak słucham.
- Witaj kocurku. Poznajesz mnie ? - syknął ktoś. Niestety wiedziałem kto to i co się święci.
- Caroline - krzyknąłem
- Nie rozłączaj się nawet. 
- Czego chcesz ? 
- Marco, skarbie czemu z nerwami ? Doszły mnie słuchy, że spotykasz się z jakimś pulpecikiem. Sprawidziłam to i niestety to jest prawda. - Powiedziała.
- Nie wyzywaj ją. My ze sobą nie jesteśmy. To moja przyjaciółka.
- Reusu czyli to od dzisiaj tak się nazywa ? - zaczęła się śmiać.
- Co ty ode mnie i od niej chcesz ? Zdradziłaś mnie i wyjechałaś z moim kumplem. Zarywałaś do Mario i prawie rozjebałaś mu związek. A teraz masz jeszcze tupet dzwonic do mnie i wyzywać Olcie - darłem się jak jakis nawiedzony. Musiałem, nei pozwole żeby Caroline niszczyła całkowicie moje życie.
- Takiego groźnego Cię kochałam. Dzisiaj o 17:30 masz przyjechać do naszej restauracji, ja będę siedzieć przy naszym stoliku. Jeśli się nie pojawisz. Wyśle stu kilowej słonicy kilka zdjęć i filmików, które Cię całkowicie ośmieszą w jej oczach. O 17:30 pamiętaj ! - Rozłączyła się.

-----------------------------------------------------------------------------
Kochani zostawie was troszkę w niepewnosci :* Trzymajcie się do następnego.
Dziękuje za 6 kom przy poprzednim rozdziale :* Pozdrawiam.

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 6

Przyjaźń damsko - męska oczywiście, że istnieje. Przecież to na jej podstawię budujemy Miłość <3

^^Oczami Oli^^



Noc zleciała mi dość szybko, można nawet powiedzieć, że za szybko. Szczerze, nie wyspałam się, przez pół nocy śniły mi się koszmary. Jak zasnęłam to za chwilkę się budziłam. 
Przed godziną 8:00 poszłam się wykąpać i później na śniadanie. Nie byłam w stanie nic przęknąć, we mnie dalej siedziały informacje z dnia poprzedniego. To uczucie było tak bardzo silne. Przeszywało mnie na wylot ! 
Nie zjadłam nic, odłożyłam talerzyk pod wózeczek kucharek i poszłam do sali. Bylam bardzo blada, wygladałam tak jak się czułam. Chciałabym już wyjść z tąd i pojechać do Przemka. 
Kto to Przemek ? Przemek Tytoń to moja dawna miłość, przeżyłam z nim dużo wspaniałych chwil, można powiedzieć, że najwspanialszych. On jest bramkarzem w reprezentacji Polski i w Elche CF. O ile mi dobrze ptaszki ćwierkają, dobrze mu idzie w klubie. Często o nim myślę, jeszcze częściej o tym naszym "na zawsze". Wszystko i wszyscy stawali na drodze do naszego szczęścia. Mówili, że jest dla mnie nie odpowiedni, bo ma żonę i dziecko, a ja jestem tylko jego kochanką. Wtedy uważałam, że to bzdura, lecz gdy jego żona Sylwia się dowiedziała o nas, kazała mu wybrać między mną a jego rodziną. Wybór Tytonia mnie nie zdziwił, na jego miejscu pewnie bym to samo zrobiła. Wybrał żonę i swoją córeczkę Maję. Ten "romans" dużo mnie nauczył, mimo to Przemek pozostanie w moim sercu. Wniósł do mojego życia wiele pozytywnych zmian. Dalej utrzymujemy ze sobą kontakt, ale już nie tak zażyły jak poprzedni. Zostal moim przyjacielem, mentorem. 

Poleciała mi łezka, łezka szczęścia. Otarłam ją szybko i zadzwoniłam do Łukasza. 

- Tak ? 
- Cześć Łukasz mam prośbę - zaczęłam.
- Jaką ? - zapytał.
- Jak będziecie do mnie jechać to weźcie z mojego pokoju laptopa, internet bezprzewodowy i ładowarke do lapka. Okey ? - poprosiłam.
- Dobra, my właśnie się szykujemy do Ciebie - w tle usłyszałam "Pozdrów ją od nas"
- Kto to krzyczy ? - zaśmiałam się.
- Masz pozdrowienia od Mario i jego narzeczonej. Niestety nie mogą z nami przyjechać, bo muszą załatwić sprawy związane z ich ślubem - poinformował mnie. Hmmm... może to i lepiej, że nie przyjedzie z Ann, widziałyśmy się raz i to w tamtym roku. Wydawała się miła, ale nie wiem czy tak jest zawsze, czy może wtedy tylko udawała. 
- Szkoda, też go pozdrów. Ja kończe do później - rozłaczyłam się. 







*****



^^Oczami Marco Reusa^^

Całą noc myślałem o Oli. Nie potrafię nawet powiedzieć dlaczego. Cieszę się, że to ja podjąłem inicjatywę i przerwałem ten topór wojenny. Miedzy nami trwała w tamtym czasie III Wojna Światowa. W rozmyśleniach doszedłem do wniosku, że nie wiem czym ona sie interesuje, czy się uczy, jaką lubi muzykę i jaki ma pogląd na osoby homoseksualne. 
Szybciutko się ubrałem i oczywiście szukałem jak zwykle kluczyków od samochodu. Moja największa zmora ! Gdy je znalazłem, wyszedłem z domu i ruszyłem do Olki.
Przejzad tego kawałka zajął mi mniej, więcej 30 minut. Jeszcze po drodze zajechałem do sklepu po czekoladki i kwiaciarni po kwiaty. Z tego co powiedział mi Łukasz marzyło jej się dostanie 101 czerwonych róż. Miałem zamiar spełnić jej jedno z marzeń. Kupiłem jej 101 pięknych i bardzo czerwonych róż. Weszłem do szpitala.
Doszedłem do sali gdzie leżała Piszczkówna. Była blada, lezała jedyna w sali, nie miała do kogo się odezwać. Patrzyła w sufit. Zapukałem zza drzwi usłuszałem ''Proszę". Wszedłem.
- Witam piękną Damę - podeszłem do niej, lecz zanim to zrobiłem starałem się schować za plecami kwiatki i czekoladki, ale mi to chyba nie wychodziło, bo Ola patrzała na mnie i się śmiała.
- Witam Blondyna - zasmiała się.
- Proszę to dla Ciebie - wycągnąłem za pleców kwiaty i czekoladki. Widać było po niej, że bardzo się wzruszyła. 
- To dla mnie ?  - otarłem jej łezki spływające po policzku.
- Tak - pocałowałem ją w policzek i przytuliłem.
Długo nie byliśmy sami, kilka chwil później przyjechałi Piszczkowie i Błaszczykowscy. Nasza "Prywatność" się skończyła.
- Cześć wam - Sara i Olwika podbiegły do Oli i mocno ją przytuliły. 
- A ty co ty robisz ? - Ewa spojrzała na mnie z uśmiechem. Ją też wczoraj przeprosiłem. 
- Przyjechałem odwiedzić Olę. Chciałbym z nią pogadać i zabrać do parku na spacer
- Nie wiadomo czy mi pozwoli lekarz. 
- Pozwoli, zobaczysz - wyszedłem i poszedłem do gabinetu lekarza prowadzącego Aleksandry.
Długo z nim rozmawiałem, po długich namowach się zgodził. Poszedłem po nią i wyszliśmy do szpitalnego parku. 






*****



^^Oczami Olki^^


Siedzieliśmy na ławce i przez chwilkę milczeliśmy. W końcu Marco się odezwał, lecz chwilkę później zamilkł.
- O czym pogadamy ? - to chyba ja miałam przejąć inicjatywę. 
- Czym się interesujesz ?
- Ja ? Historią, piłką nożną, fotografią i muzyką. A ty ? - Wymieiałam po przecinku. Było tego dużo, ale te były najważniejsze.
- Tylko i wyłącznie Piłką Nożną i muzyką. Czemu historia ? - skrzywił się. 
- Studiuję Historię. To znaczy tutaj kontynuuje ją. - Poprawiłam swoją wypowiedź 
- Coo ty studiujesz ? Serio ?
- No tak studiuję Historię.
- A no ok. Jaki rodzaj muzyki lubisz ? - ponownie zapytał.
- Na ogół nie ograniczami się co do muzyki. Słucham wszystko co fajne i do ucha wpadnie - zaśmiałam się - Najczęściej jednak rapu.
- Rapeł ? - zaczeliśmy się śmiać. 
- Reus krejzolko - rozczochrałam mu jego zawsze ułożone włosy. Nie powiedział nic, śmiał się. Wyglądał jak Lama. 
- Jaki masz stosunek do Homoseksualnych ? - gdy mnie o to zapytał nie wiedziałam co odpowiedzieć. Mimo, że mam 23 lata sama nie wiem kim jeszcze jestem. Miałam dziewczynę, było super i miałam tez chłopaków. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Hmmm... akceptuje ich i to bardzo. Są inni, a ja lubię inność. Jestem tolerancyjna - wyjaśniłam chociaż nie do końca z prawdą. 
Siedzieliśmy jeszcze godzinkę, później poszliśmy do szpitala. 


----------------------------------------------------------------------------------
Rozdział już 6 dodoaje :3, ale to szybko zleciało ! Kochani zapraszam do komentowania. :) 
Jesteś to komentuj ! Pozdrawiam Klaudia <3 

piątek, 21 listopada 2014

Parafialnie ;)

Jutro pojawi się rozdział :) Obiecuję :) Mam wenę więc coś może dziać się będzię :P Pozdrawiam

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 5

(...)

- Pani Aleksandro tak jak myślałem, ma pani Raka Jelita Grubego - wyznał. 
W tym momencie wszystko co w życiu planowalam, stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Łzy leciały mi ciurkiem, nie potrafiłam tego powstrzymać. 
- To nie możliwe - wtrącił się Reus. Nie bylam w stanie nawet wykrztusić z siebie słowa.
- Przykro mi. Musi się pani leczyć, najlepiej zacząć leczenie natychmiast - rzekł lekarz
- Jakie leczenie ? - wydusiłam 
- W pani stanie to na początku chemioterapia, będziemy obserwować jak to wszystko reaguje i później radioterapia. Zostawie państwa samych. muszą państwo się pogodzić z tym. Do widzenia - wyszedł. 
Zostaliśmy sami, wszystkimi wstrząsnęła ta sytuacja, nawet Marco nie było do śmiechu. W głębi duszy zadawałam sobie pytanie "Dłaczego właśnie ja? " nie znałam na nie odpowiedzi. Los nigdy nie był dla mnie miły, zawsze miałam i mam pod górkę. Nikt i nic mi tego nie wynagrodziło i pewnie nie wynagrodzi, chociaż jeśli tą nagrodą mieli być : Piszczkowie, Błaszczykowscy, Mario i nawet Marco mimo, że go nie lubie, to musze przyznać, ze w 40% zapłacono mi za te wszystkie jebane porażki. 
Płakałam, bardzo płakałam wręcz zanosiłam się z płaczu. Kiedyś nie doceniałam życia, a teraz tak bardzo chciałabym być zdrowa. Będę walczyć, obiecuje to Sobie. Zasnęłam.




^^Oczami Marco^^

Diagnoza lekarska na nas wszystkich spadła jak grom z jasnego nieba, nawet ja byłam wstrzaśnięty tym wszystkim. Bardzo szkoda mi Oli, z tego co mi ludzie opowiadali to dużo przeszła w życiu. To jest czas, zeby ją przeprosić. Chciałbym się do niej zbliżyć, zaprzyjaźnić. Żałuje tego co do niej mówiłem, że byłem taki oschły i chamski. Za bardzo szukamy chyba ideału. 
Wszyscy wyszliśmy z sali, młoda Piszczkówna spała. Ten dzień ja bardzo zmęczył, nie dziwie się jej. Kurcze wiem użalam się nad sobą, ale nie zdaje sobie nikt sprawy jak tego żałuje. Wiem, ze pewnie nic bym nie zrozumiał jakby, nie to co stało się teraz. 
- Marco ty płaczesz - łzy nie były zależne ode mnie.
- Nie - fałszywie się uśmiechnąłem. Weszłem do sali Aleksandra nie spała już, długo sobie nie pospała.
Patrzałem na nią. Podszedłem i usiadłem na krzesełku.
- Ola mozemy pogadać - zacząłem bardzo delikatnie. 
- Taaa
- Chciałbym Cię przeprosić za wszystko co powiedziałem w twoją stronę. Żałuje, bardzo żałuje.
- Miałeś prawo to powiedzieć. 
- Wybaczysz mi ? - spóściłem głowe.
- Tak wybacze Ci. też chciałam Cię przeprosić za wszystko.
- Wszystko jest okey - Przytuliliśmy się, o mój Boże jak ona pięknie pachniała. Uśmiechneliśmy się i gadaliśmy ze sobą długo, p[onad 2 godziny.
Chyba znalazłem bratnią duszę.



^^Oczami Aleksandry^^

Pierwszy krok pokonałam, pogodziłam się z Marco. Chciałam tego, ale nie sądziłam, że kiedyś do tego dojdzie. Cieszę się z takiego obrotu spraw. Dość długo ze sobą rozmawialiśmy, poznaliśmy się lepiej. Nie sądziłam, że On jest taki świetny z charakteru. Może On też jest osobą, która coś pozytywnego wniesie do mojego życia. Oby tak było.
Szybko czas zleciał, było już po 21.00, wszyscy musieli się już zbierać.
- Przyjdziemy do Ciebie jutro obiecujemy - ze wszystkimi się przytuliłam, z Reusem też i jeszcze wymieniliśmy się numerami telefonu. 10 minut później napisał mi sms'a :


Olcia jutro do Ciebie przyjadę
Obiecuje :* Tęsknie już :( 

Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, to jest może dziwne ale Ciągnie mnie do niego i to strasznie. On ma w Sobie coś takiego, kurcze nie potrafie tego opisać. Szybko mu odpisałam :

Blondasie ja też tęsknie i czekam na was. 
Już nie mogę się doczekać :* :) 

Błyskawicznie dostałam odpowiedź : 

Jak wyjdziesz ze szpitala to zabiorę 
Cie do takiego Nieba, w którym nawet
Anioły grzeszą :* 

Zaczęłam się śmiać, Niemiec poprawił mi humor :3 

Kochany dziękuje za poprawienie
Mi humoru <3 Teraz już
mykam spać. Spij dobrze :*

W ostatnim smsie jakiego dostałam napisane było : 

Śpij dobrze i do jutra :* <3 

Odłożyłam telefon i poszłam spać. Chciałam, żeby ten dzień jak najszybciej się skończył.


----------------------------------------------------------------
Wracam do was kochani :* Mam taki pomysł na bloga, ze hoho :*
Zapraszam do szczerego komentowania :) 
JESTEŚ TO KOMENTUJ :)
Pozdrawiam Klaudia :***


poniedziałek, 10 listopada 2014

Chyba zawiesze !

Kochani... chyba musze zawiesić bloga.... Nie potrafie pisać tak dobrze jak wy, może dlatego, że język polski nie jest moją mocną stroną. Nie wiem, nie wiem... Dziękuje wam bardzo za szczere komentarze, które podnosiły mnie na duchu, pomagały, dawały wene do pisania i chęć :* 
Oczywiście to "zawieszam" to tylko chyba... zajrzyjcie :) może coś napisze.... Głównym powodem jest mój stan psychiczny.... Bardzo przepraszam osoby, które polubiały moje opowiadanie....
Bardzo przepraszam :* :( 
Pozdrawiam Klaudia....

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 4

Forever is a long time... 



~Olka~

Od rana źle się czułam, nikomu nic nie mówiłam nie chciałam psuć niczego, to był dzień tylko Ewy i Łukasza. Byłam w kuchni i zwijałam się z bólu. To znowu ten ból, ból nie do wytrzymania, nie cierpię tego uczucia. Usiadłam na krzesełku z oddali słyszałam głos Łukasza, był on coraz głośniejszy. Wstałam było mi bardzo słabo... żeby ustać musiałam trzymać się blatu, w końcu Piszczek wszedł do kuchni, a ja straciłam władze w nogach, upadłam.




~Łukasz~

Wszedłem do kuchni, Ola leżała na podłodze byłem w szoku... szybko zobaczyłem czy oddycha całe szczęście, że żyła próbowałem ją ocucić, ale to nic nie dawało. Zadzwoniłem po karetkę
- Dobrze proszę czekać już jedziemy - powiedziano mi. 
- Rozumiem - rzekłem. Rozłączono mnie. Tak bardzo się bałem. Mam nadzieje, że to nie przez jej chorobę i, że wszystko będzie dobrze. 


15 minut później

Karetka już była, zabrano Olę do szpitala, wszyscy byli w szoku nie mogli uwierzyć w to co się teraz dzieje, dzisiaj rano wszystko było dobrze, a może tylko tak to wyglądało. Ola nigdy nie lubiała mówić o  tym czy coś ją boli, zawsze zatrzymywała to dla siebie. Później właśnie tak to się kończyło. Ewka płakała podeszłem i ją przytuliłem.
- Kochani w zaistniałej sytuacji musicie jechać do domu - oznajmiłem. Goście zaczęli zbierać się do wyjścia. Tylko Jakub został, Mario.... i Marco.
- Trzeba do niej jechać - rzuciła Ewa i szybko poszła ubrać Sarę. Marco siedział na kanapie. Nic go nie obchodziło. Po prostu nic. Czasem jego zachowanie mnie irytowało, w tej sytuacji też tak było.
- Może byś się ruszył - zirytowany spojrzałem na niego. On nawet nie miał ochoty podnieść dupska i jechać z nami.
- Rusz dupę - krzyknął Jakub. Reus z niechceniem wstał, poszedł na dwór. Bez żadnego słowa sprzeciwu.
Chwilkę później wszyscy pojechaliśmy do szpitala. Po drodze małą zawieźliśmy do Agaty.




~Oczami Aleksandry~


Obudziłam się i nie wiedziałam co w koło mnie się dzieje.
- Gdzie ja jestem ? - ledwo co mogłam z siebie coś wykrztusić.
- Jest pani w szpitalu - odpowiedziała pielęgniarka, która pobierała mi krew do badań. Do sali wszedł lekarz.
- Witam - podszedł do mnie. Patrzał coś w papierach.
- Dzień dobry - z ledwością co udawało mi się utrzymać powieki...
- Jak się pani czuje ?
- Dobrze - wykrztusiłam
- Przesłano mi pani papiery... Ma pani wrzodziejące zapalenie jelita grubego, prawda ? - spojrzał na mnie ostrym wzrokiem
- Tak - wymamrotałam
- Z tego co widzę przestała się pani leczyć - powiedział.
- Przyznam, że się troszkę zaniedbałam - było mi głupio to, że ciężko jest się wyleczyć z tej choroby to ja jeszcze w ogóle przestałam brać leki i chodzić do lekarza.
- Najbardziej rzadką odmianą przez nieleczenie się, jest rak jelita grubego i go u pani podejrzewamy - poinformował mnie.
- Ja i rak ? - no muszę przyznać tak szczerze, że troszkę mnie to zszokowało.
- Trzeba było się leczyć - rzucił i wyszedł.

Jakieś dwie minuty później do sali gdzie leżałam weszli : Łukasz z Ewą, Mario, Jakub...... oraz Marco.
- Olcia - krzyknęła Ewcia, podbiegła i mocno mnie przytuliła.
- Pulpecik - zawołał Piszczu i mnie przytulił. Za tego "Pulpecika" miałam ochotę go walnąć, lecz sił mi brakowało. Z Mario też się przytuliłam, ten chłopak jest bardzo miły nie rozumiem jak on może się przyjaźnić z Blondasem. Reus popatrzał na mnie "spod byka" i nic się nie odezwał. Ja też nie miałam ochoty nawet oddychać w jego stronę.
Siedzieli u mnie już dwie godziny, czas z nimi leciał szybko. Niemiec siedział na krzesełku i słuchał muzykę na słuchawkach, które zawsze ma w samochodzie. Full wypas, ale kto Bogatemu zabroni. Popatrzałam się na niego, muszę przyznać niezłe ciacho z niego. Dupcia taka.
- Olka otrzeźwiej - pomyślałam i szybciutko wróciłam do rozmowy, kompletnie w temacie nie byłam. Tylko kiwałam głową. Dzięki nim nie myślałam o tym, że podejrzewają u mnie raka, oni mają w sobie coś czego człowiek nie potrafi opisać słowami, trzeba tych ludzi poznać i się z nimi zaprzyjaźnić i wtedy każdy będzie wiedział o czym teraz mówię.




~Oczami Marco~


Z bardzo wielkim szokiem przyznać muszę, że ta cała Ola nie jest brzydka i ta okrągłość dodaje jej seksapilu. Nie wiem skąd we mnie te myśli i dlaczego myślę tak o niej teraz, gdzie jest ona kompletnie nie ogarnięta, nie pomalowana. Zacząłem zastanawiać się czy nie pogodzić się z nią. Chyba przesadziłem.
- Boziu... Marco o kim i czym ty myślisz - znowu włączyłem piosenkę. Zmieniłem tok myślenia. Podszedł do mnie Mario. Ściągnąłem z uszu żółto - czarne słuchawki. Wyszliśmy na korytarz.
- Co ty tak na Olę patrzysz ? - zapytał. Ciekawość u niego to największa wada.
- Tak po prostu - odpowiedziałem - A co nie można ? - dodałem
- Nie no możesz - poklepał mnie po plecach. Uśmiechnąłem się.
- Chodź wejdziemy, bo będzie, że obgadujemy - weszliśmy do sali. Ja usiadłem tam gdzie siedziałem wcześniej, a Mario tam gdzie on siedział,



~Z perspektywy Oli~


Dziwne zachowanie Marco mnie troszkę zdziwiło, pozytywnie zdziwiło. Nie dokuczał mi, w ogóle się do mnie nie odzywał. Chociaż teraz miałam troszkę spokoju. Do sali ponownie wszedł lekarz wziął mnie na badania. Na bardzo dużo badań.

2,5 godziny później wróciliśmy do sali, pan Ebert miał przy sobie moje wyniki.
- Pani Aleksandro tak jak myślałem, ma pani Raka Jelita Grubego - wyznał,


---------------------------------------------------------
Jest i 4 bez pomysłowy rozdział. Gwiazdy źle wróżą Oli. Przepraszam za ten zwrot akcji. To Tak miało być ;)
JESTEŚ TO KOMENTUJ :) Pozdrawiam Klaudia.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 3

Miłość jest jak półprosta...ma początek, nie ma końca.



~Oczami Oli. Trzy dni później~


Dzisiaj jest rocznica ślubu Ewy i Łukasza. Żona Piszcza nie chciała powiedzieć, co kupiła mężowi na ich "święto" . Od wczoraj się inaczej się zachowuje. 
Od rana stałyśmy przy kuchni i przygotowywałyśmy dania na wieczór. Miało przyjść dużo gości.
- Marco będzie - powiedziała.
- Nie obchodzi mnie on - rzekłam.
- No wiem, ale tylko Cię informuje - zaśmiała się.
Cieżko westchnęłam i kontynuowałam "lepienie" pierogów. Ewka doprawiała sałatke jarzynową. Do kuchni wszedł Łukasz, poprosił swoją żone o danie na łyżce troszke sałatki do spróbowania. Dała mu i przy okazji powiedziała jak bardzo go kocha. Bardzo słodko to wyglądało. 
- Zakochańce - krzynęłam. Piszczu podszedł do mnie i "rozczochrał" mi włosy. - Debil
- Oj nie przesadzaj - śmiał się ze mnie.
- Taka prawda czopku ! - powiedziałam. Mój przyjaciel wziął z wieszaczka fartuch na nim było napisane "I'm Borussen <3" usiadł i zaczął pomagać mi z pierogami. Pomyślałam, że to szalchetne z jego z strony. 

10 Minut później

Łukaszowi udało się ulepić bardzo dużo pierogów..... aż 5, dalej nie chciało mu się lepić. Wkurzał się bo później każdy mu się rozklejał. 
- Już skończyłaś ?  - zapytała mnie Ewka
- Tak już skończyłam - położyłam na stole ostatniego pieroga. Ewa zaczęła wrzucać je do posolnej, gotującej się wody. 
- Tak szczerze mówiąc, wieczór zapowiada się ciekawie - zaśmiałam się i wyszłam z kuchni.





*****




~U Marco~


Zostałem zaproszony do Piszczków na ich rocznice. Nie miałem, żadnych planów i się zgodziłem. Miało być tam dużo znajomych Ewki. Pewnie ładne, moze jakąś poderwe. Kto wie, ale będzie Olka i chuj wie co moze jej odwalić. Tym razem mnie może wodą z ługiem obleje i twarz mi wypali. U takich wszystko możliwe. Mario dużo razy nalegał abym ja przeprosił dzisiaj, lecz ja nie mam w ogóle takiego zamiaru. Ja nic nie zrobiłem, to ona bez podstawnie mnie oblała kufrem piwa. Powiedziałem tylko prawdę. 
Ktoś do mnie dzwonił, dzowniła moja mama. 
- Cześć mamuś - przywitałem się z nią. 
- Marco przyjedź po treningu do nas, muszę ci coś ważnego powiedzieć - oznajmiła
- Dobra przyjade - usiadłem na kanape i włączyłem telewizor.
- No i nie zapomnij. Ja kończę, bo do dentysty się szykuję. Papa do później - rozłączyła się. 
Zastanawiało mnie co może być tak ważnego, że moja mama prosi, żebym przyjechał do nich. Bardzo ciekawe, ale teraz muszę się spakować na trening. 



2 godziny później 

Po treningu zgodnie z obietnicą pojechałem do swoich rodziców. Czekała na mnie wielka niespodzianka, przyjechała moja siostra z mężem i synkiem. Dawno się nie widzieliśmy, bardzo się za nią stęskniłem.  Od razu podbiegłem i ją przytuliłem 
- Boże Reusu ale się zmieniłeś - powiedziała. Nigdy nie była zwolenniczką prawienia mi komplementów i tym razem to też chyba nie był komplemencik. 
- No wiem przystojny się zrobiłem - usiadłem na krzesło 
- Tym zmieniłeś miałam na myśli, że zrobiłeś się brzydki - poprawiła się. Wiedziałem, że tamto to nie był komplement.
- Ehhh - ciężko wstchnąłem 
Siedzielismy i gadaliśmy. Straciłem poczucie czasu. Była już 18.28. Musiałem wracać do domu, szykować się do Piszczków.
- Muszę juz iść - wstałem i zacząłem kierować się w strone wieszaka na kurtki. 
- Dlaczego idziesz ? - moja siostra poszła za mną. 
- Zostałem zaproszony do znajomych na ich rocznice śluby - wyjaśniłem 
- Rozumiem. Przyjdź jutro jeszcze - przytuliła mnie 
- Przyjde. Obiecuje - wyszedłem 




~Tego samego dnia. Oczami Oli~


Było już grubo po 18- stej, poszłam się wykąpać i przyszykować jakoś. Gdy pomyślałam, że na tym przyjęciu będzie Blondas, szlak mnie jasny trafiał. Nie chciałam pokazywać mojej odrazy do niego przy kimś, zostawałam to dla siebie i za każdym razem mówie, że Reus mnie nie obchodzi w ogóle.
Usłyszałam pukanie do drzwi 
- Proszę - krzyknęłam. Do pokoju wszedł Kubulek.
- Kubuś - podeszłam i go przytuliłam 
- Co tam młoda ? - usiadł na moich ciuchach 
- Kuba złaś - zepchałam go z nich. Były całe pogniecione. - Zabije !
- O jejuś, wyprasować ? - zaśmiał się. Dla mnie to nie był powód do śmiechu. Nie cierpie prasować. 
- Prasuj to - poszłam po żelasko. Chwilke później Błaszczu trzymał je w ręce, a ja jeszcze przyniosłam mu deske do prasowania. 
- Ale co ? - zaskoczony rozłożył deske i polożył na niej bluzkę. 

- No prasuj - powiedziałam. 
- Yyy... okej - Jakub był tak bardzo "inteligentny", że dotknął tą gorącą strone i się popażył

- Ała kurwa - krzyknął i rzucił żelasko 
- Inteligent - zaśmiałam się. Odłączyłam żelasko i poszliśmy do łazienki ,  włożyłam mu rękę pod zimną wodę.
Jakub stękał i jęczał. Mówił, że umiera, że jego życie dobiegło końca. Horror mieszał się z komedią. Powstrzymywałam się od śmiechu, byłam mu to winna. W końcu sam mi powiedział, że będę go miała na sumieniu. Przytaknęłam mu tylko, byłam młodą morderczynią. 


- Prawie mnie zabiłaś - wyszliśmy z toalety, polak miał ręke owiniętą bandażem. 






~Zbliżała się 20.00~


Pierwsi goście zaczeli się schodzić. Mieli być wszyscy z BVB i dużo innych znajomych Ewki i Łukasza. Około 50 osób zostało zaproszonych, prawie wszyscy potwierdzili obecność. Jako ostatni z gości, spóźniony przybył Marco. Na moje nieszczęście ja mu drzwi otworzyłam.

- O jezu - stęknął
- Dokładnie to samo chciałam powiedzieć - syknęłam.
- Odejdziesz ? chciałbym przejść ? - zapytał. Z jego głosu było czyć zimno. Taką arogancje co do mnie. 
- Skoro muszę - przepuściłam go. Rozum mi podpowiadał, żebym go puściła, ustąpiła głupszemu. 


---------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 3. rozdział ! W końcu ! Bardzo długo się zastanawiałam co napisać.
Jak zawsze bez pomysłu. MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBA . 

JESTEŚ TO KOMENTUJ !!!! 

niedziela, 2 listopada 2014